Dzieje kościoła

Sto lat szczecińskiego namiotu spotkania...

W geograficznym centrum miasta, przy rozległym Placu Zwycięstwa, nieopodal barokowej Bramy Portowej, stoi najbardziej znany w Szczecinie kościół. Szczecinianie mówią krótko – Serce, a w duszpasterstwie akademickim, istniejącym tu od lat sześćdziesiątych, ukuło się nośne sformułowanie – Serce w sercu Szczecina.

Tu się rozpoczęło powojenne, polskie duszpasterstwo. Stąd płynęła otucha i pociecha. Tu odbywały się główne religijne uroczystości, zanim Szczecin stał się biskupią stolicą i zanim odbudowano pobenedyktyński kościół św. Jakuba, dzisiejszą katedrę. W 1959 roku jedna z najstarszych w Polsce kaplic wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu znalazła w tym właśnie kościele swoje stałe miejsce, a w krok za nią – wieczysty konfesjonał. Wszystkie drogi miasta prowadzą do Serca, a wiele spośród ludzkich dróg, tu znalazło swój punkt zwrotny – nowy początek.

Decyzja o budowie kościoła garnizonowego w Szczecinie zapadła na początku XX stulecia. Użytkowany przez wojsko w XIX wieku pofranciszkański, gotycki kościół św. Jana Ewangelisty potrzebował natychmiastowego remontu. Na potrzeby parafii wojskowej tymczasowo zaadaptowano pomieszczenia baraków nieopodal budynku straży pożarnej. W tym samym czasie rozpoczęły się poszukiwania odpowiedniego miejsca na budowę nowej świątyni. Pomysłów było kilka. W końcu, na polecenie ówczesnego komendanta garnizonu szczecińskiego generała Josiasa von Heeringena, późniejszego ministra wojny, ostatecznie wybrano miejsce. Była to parcela położona poza średniowiecznymi murami miasta, na skraju cmentarza wojskowego, gdzie wcześniej grzebano zmarłych na cholerę i stanowiła część terenu, od XVII wieku służącego wojskowym musztrom.

18 października 1913 roku (inne źródła mówią, że 13 lub 24 października) uroczyście wmurowano kamień węgielny. Projektodawcą kościoła był ówczesny radca miejski Bernard Stahl, natomiast sam pomysł i idące za nim środki finansowe pochodziły od Gustawa Toepfera, propagatora cementu portlandzkiego. Możny sponsor w ten sposób chciał przekonać sobie współczesnych do nowej i bądź co bądź rewolucyjnej metody budowania. Technologia żelbetowa, zastosowana w budowie kościoła, należała do najwcześniejszych realizacji tego typu w całej Europie. Podobne kościoły żelbetowe powstały w Ulm i w Ickern w Westfalii.

Świątynię wzniesiono na planie prostokąta, z prezbiterium absydialnie zamkniętym i skierowanym na północ. Wnętrze tworzą obszerna, jasna i przestronna nawa główna i dwie – oddzielone rzędami kolumn – niskie i wąskie nawy boczne. Sklepienie oparte na żelbetowych gurtach, rozpina się jak lekki namiot. Miękko wygięta linia tego namiotu powtarza się w kroju łuków międzynawowych i konturach okien. Ciężka wieża dzwonnicza ustawiona od strony południowej, nawiązuje do – znanych ze średniowiecznej architektury niemieckiej – masywów zachodnich (tzw. Westwerków). Od wschodniej i zachodniej strony obejmują ją dwie owalne klatki schodowe, wyglądające jak basteje założenia obronnego. Zresztą cała budowla – przez swój ciężar, masywność i zwartość – przypomina swoistą cytadelę. To wrażenie pogłębiają jeszcze chropowate, szare tynki, niewielkie okna wieży i klatek schodowych, a także detal architektoniczny, który imituje wiązania potężnych, kamiennych bel.

Purystyczna estetyka protestancka i garnizonowe przeznaczenie kościoła sprawiły, że niewiele w nim dekoracji pochodzącej z czasów budowy. Jedynie nad głównym wejściem można dostrzec płaskorzeźbę św. Jerzego walczącego ze smokiem. Zresztą modernizm nie lubował się w dekoracyjności. Jednak sama forma plastyczna i wytworne rozwiązania architektoniczne sprawiają, że po stu latach świątynia wciąż zachwyca swoim szlachetnym, choć stonowanym pięknem.

Dawny ewangelicki, garnizonowy kościół jest dzisiaj sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa. W ławkach wykonanych w 1919 roku dla pruskich żołnierzy, zasiadają szczecińscy katolicy. Spoglądają niekiedy na kasetonowe sklepienie z delikatną, kwiatową malaturą, potem na neogotycki ołtarz ze sceną Ostatniej Wieczerzy. Na ich twarzach zaigrają barwne bliki przetransponowanego przez powojenne witraże światła, a w sercu zrodzi się myśl: Jak dobry jest Bóg, który w każdym czasie i w każdym miejscu rozpina gościnne namioty, w cieniu których, pozwala człowiekowi na najbardziej uprzywilejowane za spotkań – na spotkanie z Chrystusem.


Na podstawie tekstu Pani dr inż. arch. Haliny Rutyny, «100 lat kościoła NSPJ w Szczecinie (1913-2013)», maszynopis 2013.